Skip links

Bieszczadzka Wielkanoc Tak drzewiej bywało

Święta Wielkanocy to najbardziej radosne święta chrześcijan. Są to święta ruchome i dlatego raz na kilka lat zdarza się tak, że obchodzą je łącznie w kościele wschodnim, jak i zachodnim. To właśnie wtedy u dawnych mieszkańców Bieszczad było najbardziej uroczyście i radośnie, bo katolicy, jak i prawosławni mieszkający obok siebie mogli wspólnie świętować.

Wełykdań czy Wielkanoc

Łemkowie nazywali Święta Wielkanocne Wełykdań. W dawnych wsiach bieszczadzkich święta te rozpoczynano już od Kwitnej Niedieli, czyli od Niedzieli Palmowej. Noszono wtedy do cerkwi wiązanki świeżych bazi powiązane lnem. Taka palma odgrywała w tamtych czasach w bieszczadzkich domach ważną rolę. Poświęcona była przechowywana i w razie potrzeby wykorzystywano ją do okadzania chorych, dawano krowom do jedzenia oraz podkładani na węglach nowo stawianych domów. Natomiast podczas burzy palono w piecu, a dym z niej miał wykurzyć złe duchy i ochronić dom przed piorunami. Ten zwyczaj uchował się w niektórych bieszczadzkich domach do dziś. Pastuszkowie przynosili na nabożeństwo Kwitnej Nedieli ukręcone bicze zwane powrózkem, do których przewiązane były bazie. Po odczytaniu każdej Ewangelii wiązali na nim jeden supełek. Gdyby latem podczas pełnienia swoich obowiązków zdarzyło się, że pastuchowi zagubiło się bydło, wystarczyło, że rozwiązał jeden supełek i od razu zguba się znajdowała. Zwykła palma z bazi, a służyła do różnych rzeczy gospodyniom przez cały rok.

Ryźbienki, a może pisanki

Najważniejszym obrządkiem mieszkańców Bieszczad było malowanie pisanek albo jak je również nazywano śliw, śliwek, gałek, hawek czy ryźbienek. Można to było robić tylko w Wielkanoc, bo praca w Wielką Sobotę była zakazana. Pisanki ozdabiano różnymi motywami zwierzęcymi, roślinnymi, religijnymi oraz rysowano na nich rozety lub gwiazdy. Tak jak palmie pisance nadawano wielką moc. Młode dziewczyny obdarowywały nimi chłopców, kobiety obdarowywały się wzajemnie, podkładało się pod próg chaty, aby ciężarna miała lekki poród lub zakopywało w pomieszczeniach gospodarczych, aby ziemia obdarzyła gospodarza urodzajem. Pisanki również odstraszały złe duchy. Aby tak się stało, należało zjeść ją wraz ze skorupką.

Takie początki śmigusa-dyngusa.

Pisanki zanoszone były do cerkwi przez dziewczęta, na wieczorne modły, za pazuchą. Młodzi chłopcy zabierali je i wówczas wszyscy pędzili do pobliskiego potoku, w którym się zanurzali lub przynajmniej oblewali się wodą. Skąd my to znamy…

Paska i jego magiczna moc

W Wielką Sobotę lub w niedzielę rano do świątyni przynoszono kosz z jadłem. Znalazła się w nim wędlina, chleb, jaja sól i chrzan, ale najważniejsze miejsce zajmowała paska. Był to pszeniczny okrągły bochen chleba, który przynosili mężczyźni. Jak wszystkie poświęcone produktu taki on nabierał magicznych właściwości leczniczych i ochronnych. Paski obnoszono dookoła chaty i przechowywało do Zielonych Świąt. Wówczas częstowano się nim, wierząc, że chleba nie zabraknie przez cały rok.

Psoty Wielkanocnego Poniedziałku.

Po niedzielnym nabożeństwie młodzież oddawała się zabawom, śpiewom i psotom. Nocne dowcipu trwały nawet do świątecznego poniedziałku, gdzie gospodarze mieli twardy orzech do zgryzienia. Nocne psoty polegały przede wszystkim na chowaniu różnego sprzętu rolniczego, czy malowaniu okien W pierwszy dzień świat gospodarze chodzili i szukali swoich zagubionych rzeczy. Ponadto chodzili nad rzekę gdzie, wypatrywali ryb. Ten, kto o poranku w świąteczny poniedziałek zobaczy rybę, będzie przez cały rok zdrów jak ryba. Obecne Bieszczady to zbieranina ludzi z różnych krańców Polski. Dawne zwyczaje zanikają ustępując miejsce nowoczesnym obrzędom. Ja staram się, aby pisanki czy palma były wykonane własnoręcznie, choć w inny sposób.

Return to top of page