Skip links

Nasza historia

Co to za miejsce, co to za…

Historia?

agroturystyka bieszczady z wyżywieniem

Naszą pasją zawsze były Bieszczady. Żadne wakacje nie odbyły się bez nich. Wędrówki po Połoninach, Tarnicy, czy Rawkach z czasem zamieniliśmy na wędrówki po dolinach obecnie nieistniejących wsi.  Te niezwykłe miejsca przyciągały nas swoją tajemniczością i minioną historią. Życie zmienia się jak w kalejdoskopie. Miejsce corocznego odpoczynku stało się naszym drugim domem. Bieszczady, a w tym Polana dawały nam dużo wytchnienia od codziennego zgiełku. Uroki tych gór, pozwalały zapomnieć o troskach i zmartwieniach. 

Z roku na rok coraz trudniejsza była rozłąka z ukochanym miejscem – Polaną, która przyciągała nas swoją niewidzialną magią. W naszych głowach zakiełkowała myśl żeby kupić kawałek pola i postawić mały domek. Idealny do wakacyjnego odpoczynku. Szukaliśmy kilka lat i nic. A z Polaną coraz trudniej było się rozstawać, coraz bardziej tęskniliśmy. Odległość ponad 1000 km nie pozwala na wypady na weekendy. Mieszkaliśmy pod Szczecinem. Zupełnie dwa przeciwne krańce Polski. 

Pierwsze przebłyski agroturystyki

Któregoś razu, przy luźnej rozmowie ze znajomym dowiedzieliśmy się, że zna on kogoś kto jest kuzynem kogoś, kto kiedyś chciał sprzedać działkę w Polanie. Totalny przypadek. Szybki telefon, wymiana zdań – tak jest nadal na sprzedaż! Okazuje się, że nie tyko działka, ale i stary drewniany dom, który na niej stoi. Zakręciło nam się w głowach, serca mocniej zabiły. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Mimo, że Polanę znaliśmy jak własną kieszeń, to miejsce było nam nieznane, niby w centrum wsi, ale na uboczu. Szybka decyzja, oczywiście kupujemy.

W podjęciu tej decyzji pomogły mam zmieniające się na dniach przepisy, które mieszczuchom utrudniły kupowanie ziemi  na wsi. Musieliśmy zdążyć. Był kwiecień 2016 roku. Całonocna podróż, podpisanie aktu i przyjazd do Polany. I dopiero wtedy na własne oczy zobaczyliśmy to miejsce, nasz dom. Widok na pasmo Otrytu, cisza i spokój, prawdziwe wiejskie życie. Zakochaliśmy się w tym miejscu od razu. Tylko w głowie coraz więcej pytań, dylematów. Co dalej, co z takim nabytkiem robimy? Myśli nie dawały nam spokoju. Jaką decyzję podjąć? Tak piękne miejsce i tylko na wakacje? Stwierdziliśmy wspólnie, że należy ratować ten piękny drewniany dom od zapomnienia. W szczególności, że posiadał tak piękną swoją historię. Stoi w miejscu gdzie dawniej były zabudowania dworskie. Bele tego domu widziały tyle pięknych i burzliwych losów ich właścicieli. I jak zawsze ciężko było wyjechać.

Po powrocie do domu nie przespaliśmy wielu nocy. Przegadaliśmy niezliczoną ilość godzin.  Mieliśmy piękny, nowy dom (ten pod Szczecinem), rodzinę obok, pracę, a my chcieliśmy to wszystko zostawić i wyjechać w Bieszczady. Decyzja była bardzo trudna. Uzgodniliśmy, że zobaczymy co się wydarzeń i wystawiliśmy dom na sprzedaż. Klient pojawił się już po dwóch godzinach. Dopełniliśmy formalności i dom został sprzedany. To był znak, na który czekaliśmy – podjęliśmy właściwą decyzję. Czasami los wie lepiej.

Kolejne podejmowane kroki doprowadziły nas do spełnienia marzenia, do Polany, do naszego nowego domu. Trud się opłacił. Wspaniali ludzie pomogli, dom wymagał wielu prac. Brak fundamentów, część belek spróchniałych, upływ czasu było na nim widać i to bardzo. Ale tu w Bieszczadzie są ludzie, którzy kochają takie domy, widzą w nich potencjał, potrafią pomóc w odbudowie.  Dom ma dostać nowe życie, a my razem z nim je na nowo zaczynamy.

Jak ratowaliśmy naszą chałupę…

Budowa

agroturystyka bieszczady z wyżywieniem

Agroturystyka bieszczadzka – dom

Resztę lata i jesieni pochłonęły sprawy projektowo-administracyjne. Był to proces żmudny, wyczerpujący, burzliwy, ale się udało. Dostaliśmy pozwolenie na budowę, mogliśmy zacząć. Jedynym problemem była ogromna odległość. Od miejsca zamieszkania do miejsca marzeń dzieliło nas aż 1000 km. Na odległość koordynacja prac była bardzo ciężka.

Konieczny był wyjazd żeby zorganizować ekipę, sprzęt, materiały…, ale anioły bieszczadzkie nad nami czuwały. Sąsiedzi i ludzie dobrej woli pomogli. Późną jesienią mogliśmy rozpocząć prace. Wymarzony dom miał dostać nowe fundamenty. Geodeta wytyczył narożniki i zaczęło się! Wykopy, szalowanie, zbrojenie, betonowanie. Pogoda próbowała nam przeszkodzić zsyłając obfite deszcze, ale nie daliśmy za wygraną. Został położony drenaż, kanalizacja, woda, prąd, ocieplenie fundamentów. Można było zasypywać wykopy. W dniu zakończenia prac świeciło piękne jesienne słońce. Misja wykonana, udało się. Nazajutrz spadło 50 cm śniegu przykrywając cały nasz trud białą pierzyną.

Po raz kolejny przekonaliśmy się, że mamy szczęście do tego miejsca. Oby tak dalej, oby do wiosny. Wiosną 2017 r. byliśmy gotowi na kolejny etap. Z ekipą cieśli dogadaliśmy postawienie domu na nowo. W końcu nastąpiła chwila smutna i piękna jednocześnie – rozbiórka domu. Przestał istnieć w dotychczasowej formie – znikł. Wiele drewnianych domów zniknęło niestety bezpowrotnie. Nasz miał dostać nowe życie. Ten koniec miał być początkiem czegoś nowego.

Wiosna była w pełni, ciepły wiatr od Otrytu niósł zapachy kwiatów z opuszczonych sadów. Owocowe drzewa, rosnące teraz dziko w miejscach dawnych wsi, są niemymi świadkami złożonej i tragicznej historii tej ziemi. Kiedyś rosły we wsiach, blisko ludzi, przy domach. Tych domów już nie ma. Nasz ocalały z wojennej pożogi miał więcej szczęścia. Teraz dostanie drugie życie. Wszystkie jego elementy nadające się do wykorzystania wróciły na swoje miejsce. Zgniłe i spróchniałe zostały zastąpione nowymi.

Odbudowa przebiegała przy zachowaniu i odtworzeniu wszelkich detali zgodnie ze sztuką ciesielską, o jaką teraz trudno na zwykłej budowie. Tutaj buduje się jak dawniej, tylko narzędzia są bardziej nowoczesne. Prace postępowały błyskawicznie, dom rósł w oczach. Gdy budynek dostał pierwsze elementy więźby dachowej, na jabłonkach dojrzewały już papierówki. Nadeszło lato, a wraz z nim na zmianę – upały i burze.

Po burzach pojawiała się tęcza, znak przymierza. Patrzyliśmy na to z nadzieją, że będzie tylko coraz lepiej i lepiej. Na domu przybywało coraz więcej elementów dekoracyjnych, których formę powielaliśmy z oryginału. Wycinany w deskach wzorek, niczym koronka, okalała dom. Deskowaliśmy dach, a na niego szła papa. Docelowo doszedł jeszcze drewniany gont, który w międzyczasie był impregnowany. Zewnętrzne elementy zostały pomalowane, jak dawniej – olejem skalanym – dostały dostojnego brązowego koloru. Cały dom przez to wygląda poważnie, jak gdyby stał w tej formie od zawsze. 

W końcu nastała przełomowa dla nas i dla domu chwila – cieśle zamocowali na szczycie domu wieniec, zwany potocznie wiechą. Siekiery i piła w jego środku symbolizują ich narzędzia, a wplecione zioła miały nam przynieść powodzenie. Bardzo miły zwyczaj , który nie może obyć się bez gościny dla pracowników, sąsiadów i przyjaciół. Noce były ciepłe, a kto widział bieszczadzkie niebo nocą, ten wie, że nie można oderwać od niego oczu, Gwiazdy są na wyciągnięcie ręki. Trudno o piękniej udekorowaną „salę”. Nasza wiecha dotrwała rana przy ognisku. Powodzenie zapewnione!

Mijający czas pomalował drzewa żółto-czerwonymi barwami, z oddali nadchodziły odgłosy rykowiska. To znak, że lato mijało nieubłaganie. Należało przyspieszyć prace na zewnątrz, zanim nastaną jesienne słoty. Trzeba było dom zamknąć przed zimą, wstawić okna, przykryć dom gontem. Wywierciliśmy wodę w miejscu bezbłędnie wskazanym przez różdżkarza, dotarliśmy do niej na głębokości 30 m, dokładnie według jego zapewnień. To niesamowite.

Wnętrze bieszczadzkiego domu

Powstała przydomowa oczyszczalnia ścieków. Wyczekiwane okna zostały wstawione, co pozwoliło rozpocząć prace wykończeniowe w środku. W salonie powstał piękny, jedyny w swoim rodzaju, pieco-kominek, stanowiący źródło ciepła dla całego domu. Na dach trafił wcześniej przygotowany gont, który dopełnił wygląd całego budynku. Dom, dzięki temu nabrał indywidualnego charakteru i kolorystyką wtopił się w otaczający pejzaż.

Listopad 2017 r. Zima w jedną noc przykryła białym puchem całą okolicę. Z pracami przenieśliśmy się do wewnątrz. Okna dostały ozdobną oprawę. Podłogi nabrały oczekiwanego wyglądu. Ruszyliśmy również w górę, na piętro, które będzie przeznaczone dla Gości. Prowadzą tam wyjątkowe schody. Zostały wykonane z belek, które stanowiły powałę na starym domu. Staraliśmy się wykorzystać, jak największą ilość oryginalnych elementów. Jeśli nie można ich było wbudować w to samo miejsce, znajdowaliśmy im nowe zastosowanie. W ten sposób, np. powstały meble kuchenne, których fronty zostały wykonane z desek elewacyjnych. W styczniu 2018r wprowadziliśmy się do naszego wymarzonego bieszczadzkiego domu. Co prawda trwały jeszcze prace wykończeniowe w części dla gości, ale nasze gniazdo było gotowe żeby w nim zamieszkać.

agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
Zdjęcia z budowy można obejrzeć w naszej galerii
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
agroturystyka bieszczady z wyżywieniem
Return to top of page